W końcu! Nadszedł czas na moje efekty pixie cut .
Wiele osób pytało dlaczego? Przed obcięciem miałam włosy już za łopatki. Więc cięcie było dość drastyczne :P
Wiedziałam, że muszę ściąć końcówki, bo były już dość w tragicznym stanie. Trochę przez brak czasu, lenistwo i tragiczną katowicką wodę. Plan na początku był- tylko końcówki. Później po głowie zaczęły mi chodzić boby, a jakiś czas potem zobaczyłam zdjęcie Annie Hathaway w jej wersji pixie..i pomyślałam czemu nie?
Zbliżała się premiera Igrzysk Śmierci : W Pierścieniu Ognia, w internecie ukazały się zdjęcia, z premier światowych Jennifer Lawrence, w jej nowej fryzurze i od razu wiedziałam, że znalazłam mój wzór. Nie dlatego , że to Jen, po prostu kształt fryzury, był bardziej łagodny- dłuższe przednie pasma i grzywka.
A tu parę ujęć z mojej wersji pixie cut :)
Byłam bardzo zadowolona ze zmiany. Decyzja była trochę spontaniczna. Do końca nie byłam pewna czy nie stchórzę i nie skończy się na małym podcięciu, ale trzeba się przełamać.
ZALETY:
- wygoda
- stylizacja
- nowy start dla włosów
- odmiana wizerunku
- wiele komplementów :P
WADY:
- stylizacja (na początku było różnie, mogłam obudzić się z włosami dosłownie sterczącymi pionowo, których nie dało się ugładzić nawet prostownicą)
Zdecydowałybyście się na takie cięcie?
fajnie Ci w tej odsłonie! nawet pięknie!
OdpowiedzUsuńpewnie się zdecyduję, tak za 2 lata albo za trzy:)
Ślicznie:) Sama mam teraz pixi fryzurkę i jestem baaaaaardzo zadowolona
OdpowiedzUsuń